Przez cały ostatni tydzień byłam myśliwym, który tylko w majteczkach albo nawet na golasa z nocnikiem na podorędziu polował na siku. Łowy nie były jednak łatwe i sprytne siku nie dało się łatwo złapać. Zastawiałam najrozmaitsze pułapki i wymyślałam przebiegłe sztuczki ale sidła cały czas były puste i suche. Siadałam znienacka, piłam dużo soczków po czym kucałam na nocnik niczym kura na grzędzie, kąpałam się w letniej wodzie, biegałam na golasa w przeciągu, jadłam lody na wietrze, wgramoliłam się na kibelek dorosłych czy nawet kucałam od niechcenia na zielonej trawce by szybko przeskoczyć na nocniczek – wszystko na nic – z cipci nie poleciała nawet kropelka. Dwa razy siku wymknęło się dosłownie o ostatniej chwili. Za pierwszym razem za późno poczułam jak się zbliża i siku zdążyło zbiec przez majtki po nodze na trawę a drugi raz kiedy byłam na golasa siku uciekło pod lodówkę kiedy byłam w połowie drogi do nocnika. Jednakże mój upór i determinacja ostatecznie przyniosły skutek. Złapałam siku w najmniej spodziewany sposób. Złapałam bo o nim zapomniałam. Bawiłam się w gotowanie i przyrządzałam na niby posiłek dla lalek, kiedy poczułam lekkie zmęczenie i usiadłam dosłownie na chwilę by odpocząć minutkę. Jak się okazało klapnęłam na nocniku, a sekundę po tym poleciało siku. Radość, zaskoczenie i malutki strach pojawiły się na mojej twarzy jednocześnie, lecz zaraz potem pojawiła się wielka, rozpychająca się łokciami, puszysta, duma. Oto ja wspaniała łowczyni Natala, pochwyciłam do nocnika wspaniały okaz najprawdziwszego siku. Koniecznie musiałam sprawdzić czy złapany w sidła stwór nie jest wytworem mojego umysłu i wsadziłam do nocniczka rękę. Bursztynowy płyn był jak najbardziej namacalny i mokry. Złapanie siku stało się faktem, zrobiłam kolejny krok na ścieżce dorastania. Jaki będzie następny?
